To tłumaczenie może nie uwzględniać zmian od 2019-07-24 dokonanych w oryginale angielskim.

Możecie podejrzeć zmiany. Aby zapoznać się z informacjami dotyczącymi utrzymywania tłumaczeń tego artykułu, proszę odwiedzić stronę tłumaczeń.

Możemy położyć kres załącznikom Worda

Richard M. Stallman

Czy nie macie już serdecznie dość otrzymywania dokumentów Worda w listach elektronicznych? Załączniki Worda nie tylko są irytujące, ale co gorsza powstrzymują ludzi przed przejściem na wolne oprogramowanie. Może uda nam się powstrzymać tę praktykę niewielkim zbiorowym wysiłkiem. Wystarczy, że każdą osobę, która prześle nam plik Worda poprosimy o zastanowienie się nad tym postępowaniem.

Niefortunnie dla siebie, większość użytkowników komputerów korzysta z programu Microsoft Word. Niefortunnie, gdyż Word jest oprogramowaniem prawnie zastrzeżonym, o restrykcyjnej licencji. Jego użytkownikom odmówiono swobody studiowania go, wprowadzania zmian, kopiowania i rozprowadzania. A ponieważ Microsoft zmienia format plików w każdej wersji, użytkownicy Worda uwięzieni są w systemie, który zmusza ich do kupowania aktualizacji, czy chcą zmiany czy nie. Po latach mogą nawet odkryć, że dokumenty, które teraz piszą nie będą się już dały odczytać za pomocą tej wersji Worda, której będą wtedy używać.

Problem dotyczy jednak nie tylko samych użytkowników MS Word. Wtedy gdy machinalnie zakładają oni, że także i my korzystamy z Worda i wysyłają nam pliki w tym formacie (lub żądają, byśmy to my im takie przesłali), problem dotyka i nas. Niektórzy publikują lub udostępniają dokumenty w formacie Worda. Niektóre instytucje przyjmują tylko pliki w tym formacie – mój znajomy nie mógł ubiegać się o pracę, bo życiorysy musiały być plikami Worda. Nawet rządy czasami narzucają format Worda swoim obywatelom, co jest doprawdy skandaliczne.

Dla nas, użytkowników wolnych systemów operacyjnych, otrzymywanie dokumentów Worda to niedogodność. Jednak najgorszy wpływ to zjawisko ma na osoby, które mogłyby przejść na korzystanie z wolnych systemów – wahają się, bo uważają, że muszą mieć możliwość korzystania z Worda, żeby móc odczytać dostarczane im pliki. Praktyka stosowania tajnego formatu Worda do wymiany informacji utrudnia wzrost naszej społeczności i rozpowszechnianie wolności. Choć może zauważamy swoje okazjonalne poirytowanie z powodu otrzymania dokumentu Worda, to aspekt stale i uporczywie wyrządzanej społeczeństwu szkody zazwyczaj umyka naszej uwadze. Jednak ta szkoda dzieje się na codzień.

Wielu otrzymujących pliki Worda użytkowników GNU próbuje znaleźć metody poradzenia sobie z nimi. Pobieżnie przeglądając zawartość pliku da się w nim odnaleźć nieco pogmatwany tekst ASCII. Mamy też wolne oprogramowanie potrafiące już odczytać niektóre dokumenty Worda, jednak nie wszystkie – ich format jest tajny i nie został całkowicie rozszyfrowany. Co gorsza, Microsoft może go w dowolnej chwili zmienić.

Nie tylo może, ale już to zrobił. Microsoft Office 2007 domyślnie używa opatentowanego formatu OOXML (firma Microsoft, wykorzystując swoją potęgę finansową wobec organizacji standaryzacyjnych usiłuje doprowadzić do uznania tego formatu za „otwarty standard”). Format używany jest nie do końca OOXML i jest nie do końca udokumentowany. Microsoft proponuje darmową licencję patentową na OOXML na warunkach, które nie pozwalają na wolne implementacje tego formatu. Wkrótce zaczniemy dostawać pliki Worda w formacie, którego nie wolno czytać wolnym programom.

Jeżeli otrzymanie dokumentu Worda traktujemy jako odosobniony przypadek, naturalne jest, że usiłujemy borykać się z nim na własną rękę aby go odczytać. Ponieważ jest to przykład systematycznej, wielce szkodliwej praktyki, rzecz wymaga odmiennego podejścia. Próby radzenia sobie z czytaniem takiego pliku są jedynie leczeniem objawu chronicznej choroby. Żeby wyleczyć samą chorobę musimy przekonać ludzi, aby nie przesyłali ani nie publikowali dokumentów Worda.

Dlatego stosuję praktykę odpowiadania na załączniki Worda uprzejmą informacją wyjaśniającą, dlaczego zwyczaj przesyłania takich plików jest czymś złym. Proszę także nadawcę o ponowne przesłanie materiałów w którymś z jawnych formatów. To o wiele mniej pracy niż próbowować odczytać nieco pogmatwanego tekstu ASCII z pliku Worda. I zauważyłem, że ludzie zwykle rozumieją problem, a wielu z nich stwierdza, że nie będzie już więcej wysyłać innym takich plików.

Jeśli wszyscy będziemy tak postępować, efekt będzie o wiele większy. Ci, którzy zlekceważyli jedną uprzejmą prośbę mogą zmienić swoje zwyczaje gdy otrzymają wiele uprzejmych próśb od różnych osób. Jeśli zaczniemy systematycznie zwracać uwagę na tę kwestię każdemu, kto przyśle nam plik Worda, może uda nam się nadać zaleceniu „nie przesyłaj plików w formacie Worda” status netykiety.

Dla usprawnienia tych starań zechcecie zapewne przygotować sobie gotową odpowiedź, którą będzie można w razie potrzeby szybko wysłać. Dołączyłem tu dwa przykłady: wersję, którą stosowałem ostatnio, i nową wersję, wskazującą użytkownikowi Worda jak przeprowadzić konwersję na inne użyteczne formaty. Po nich znajdziecie kilka propozycji nadesłanych przez innych.

Jeśli chcecie, możecie skorzystać z tych odpowiedzi bez zmian lub dostosować je do własnych potrzeb. Można, oczywiście, także napisać własne odpowiedzi, które pasują do Waszych poglądów i osobowości – jeśli listy będą osobiste, a nie wszystkie jednakowe, kampania stanie się bardziej skuteczna.

Podane niżej odpowiedzi przeznaczone są dla przesyłających pliki Worda prywatnych osób. Jeśli zetkniecie się z instytucją narzucającą stosowanie formatu Worda, wymaga to innego rodzaju odpowiedzi – można wówczas poruszyć kwestie uczciwego traktowania, które nie dotyczyłyby indywidualnych działań.

Niektóre firmy przeprowadzające rekrutacje żądają życiorysów w formacie Worda. Co dziwniejsze, część z nich chce tego nawet poszukując osób do pracy z wolnym oprogramowaniem (kto korzysta z usług takich firm do obsady stanowisk związanych z wolnym oprogramowaniem, raczej nie znajdzie za ich pośrednictwem kompetentnych pracowników). Możecie pomóc w zwalczaniu takiej praktyki, umieszczając w swoim życiorysie odnośnik do tej strony, obok odnośników do wersji życiorysu w innych formatach. Ten, kto będzie usilnie szukał wordowej wersji życiorysu, zapewne to przeczyta.

Ta strona mówi o załącznikach z dokumentami Worda, ponieważ pojawiają się one najczęściej. Ta sama zasada tyczy się też innych zamkniętych formatów takich jak PowerPoint i Excel. Nie krępuj się przed zaadaptowaniem poniższych odpowiedzi tak, żeby mówiły również o nich.

Dzięki naszej liczebności, po prostu prosząc, możemy to zmienić.


Przesłałeś mi załącznik w formacie Microsoft Word, tajnym firmowym formacie, więc nie mogę go odczytać. Jeśli wyślesz mi go jako zwykły tekst, HTML lub PDF, będę mógł go przeczytać.

Przesyłanie innym dokumentów w formacie Worda ma złe skutki, ponieważ wywiera na nich presję użycia oprogramowania Microsoftu. W ten sposób wspierasz jego monopol. Jest to ogromna przeszkoda stojąca na drodze do szerszego rozpowszechnienia GNU/Linux. Czy mógłbyś ponownie rozważyć kwestię używania formatu Worda w kontaktach z innymi?


(Wyjaśnienie: format ODF też jest w porządku, ale dla mnie jest niewygodny, więc nie jest na liście proponowanych formatów.)


Przesłałeś mi załącznik w formacie Microsoft Word, tajnym firmowym formacie, więc trudno mi go odczytać. Jeśli wyślesz mi go jako zwykły tekst, HTML lub PDF, przeczytam go.

Przekazywanie dokumentów Worda jest niekorzystne dla Ciebie i dla innych. Nie możesz być pewien, jak będą wyglądać jeśli ktoś do ich oglądania użyje innej wersji Worda - mogą w ogóle nie dać się otworzyć.

Otrzymywanie załączników Worda jest dla Ciebie szkodliwe, ponieważ mogą zawierać wirusy (zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Makrowirus ). Wysyłanie załączników w tym formacie jest dla Ciebie szkodliwe, gdyż takie dokumenty zwykle zawierają ukryte informacje o autorze, umożliwiające wtajemniczonym podpatrywanie działań autora (być może Twoich). Tekst, który - jak sądzisz - usunąłeś, może - ku Twojemu zakłopotaniu - nadal znajdować się w dokumencie. Dokładniejsze informacje znajdziesz na stronie: http://news.bbc.co.uk/2/hi/technology/3154479.stm .

Ale co najistotniejsze, wysyłanie ludziom dokumentów Worda wywiera na nich nacisk, by używali oprogramowania Microsoftu i pomaga w odbieraniu im możliwości jakiegokolwiek innego wyboru. W rezultacie wspierasz monopol Microsoftu. Ta właśnie presja jest jedną z głównych przeszkód w szerszym rozpowszechnianiu się wolnego oprogramowania.

Czy mógłbyś ponownie rozważyć sprawę stosowania formatu Worda do komunikacji z innymi osobami?

Microsoft skłania użytkowników aby się przerzucili na nową wersję formatu Word, na podstawach OOXML. Specyfikacja formatu ma 6000 stron – tak długa, że przypuszczalnie nikt jej nie jest w stanie zaimplementować – i Microsoft może Was pozwać za naruszanie patentów jeśli spróbujecie. Jeśli nie chcecie się przyłączyć do tego ataku na interoperacyjność, powinniście zaprzestać używania formatu Word do wymiany danych.

Konwersja takiego pliku do formatu HTML za pomocą Worda jest prosta. Należy otworzyć dokument, kliknąć „Plik”, „Zapisz jako” i w dolnej części otwartego okna z rozwijalnej listy „Zapisz jako typ” wybrać „Dokument HTML” lub „Strona Sieci WWW”. Następnie wybrać „Zapisz”. Możesz wówczas dołączyć nowoutworzony dokument HTML zamiast dokumentu Worda. Warto pamiętać, że zmiany w różnych wersjach Worda są niespójne – jeśli widzisz nieco inne nazwy w menu, proszę spróbuj ich.

Konwersję do czystego tekstu wykonuje się prawie tak samo – zamiast „Dokument HTML”, z listy „Zapisz jako typ” wystarczy wybrać „Plik tekstowy (*.txt)” lub „Plik tekstowy ze znakami podziału wiersza (*.txt)”.

Być może w Twoim komputerze jest też program do konwersji na format PDF. Wystarczy wówczas wybrać „Plik”, „Drukuj”, przewinąć listę dostępnych drukarek i wybrać konwerter PDF. Po czym kliknąć przycisk „Drukuj”, a następnie wpisać nazwę pliku PDF, w którym ma zostać umieszczony wynik.

Odwiedź http://www.gnu.org/philosophy/no-word-attachments.html by dowiedzieć się więcej.


Oto inne podejście, zasugerowane przez Boba Chassella. Wymaga modyfikacji do konkretnego przypadku i zakłada, że macie metodę wyłuskania tekstu z pliku i sprawdzenia jego objętości.


Jestem zakłopotany. Dlaczego w swoim ostatnim liście zdecydowałeś się wysłać mi 876.377 bajtów, skoro jego treść ma tylko 27.133 bajtów?

Przysłałeś mi pięć plików w niestandardowym, rozdętym formacie .doc, który jest sekretem Microsoftu, zamiast w międzynarodowym, publicznym i bardziej wydajnym formacie zwykłego tekstu.

Microsoft może wykorzystywać (i robił to ostatnio, w Kenii i Brazylii) lokalną policję do egzekwowania praw, które zakazują studentom analizowania kodu źródłowego, zabraniają przedsiębiorcom zakładania nowych firm, a profesjonalistom oferowania swych usług. Proszę nie dawaj im swojego wsparcia.


John D. Ramsdell proponuje, by zniechęcać do używania załączników Microsoft Word i Microsoft PowerPoint przez umieszczenie w swoim pliku .signature krótkiego zdania:


Proszę o nieprzysyłanie mi załączników Worda ani PowerPointa.
Odwiedź http://www.gnu.org/philosophy/no-word-attachments.html by dowiedzieć się więcej.


Tu zamieściliśmy list z odpowiedzią na wiadomości z załącznikami Worda.


Kevin Cole z Gallaudet University w Waszyngtonie wysyła taką automatyczną odpowiedź na otrzymane załączniki Worda (myślę, że odpowiedzi lepiej wysyłać ręcznie podkreślając, że się to robi ręcznie – ludzie lepiej je wtedy odbierają).